Moja historia

Witam czytelników.
Część Pierwsza: Drama z Mateuszem P.
15./16. Październik 2023r.
Zmiana nocna. Pracowałem na totach (uzupełnianie pojemników) z Vadymem. O około 24 liderka Maria P. (później będę pisał Marysia) zapytała mnie kogo chciałbym na wsparcie. Jako że kumpel Mateusz pickował, zaproponowałem by jego wyciągnąć do pomocy. Miał najpierw pozbierać wirtualnie brudne toty, zawieźć je do Martyny, która je sprawdzała, “czyściła wirtualnie”, a potem pomóc nam na wieży B przy totach. Mateusz robił to bardzo powoli, Martyna skarżyła się na grupie na Messengerze, że nie ma co robić i by się pospieszył. Gdy spotkaliśmy Mateusza o 1.30 na wieży na trzecim piętrze, poprosiliśmy go o pomoc z pierwszym piętrem, a wirtualnie brudne toty by zostawił nam (pozbieramy przy okazji). Odmówił nam i w ciągu około 40 minut zebrał jeden wózek wirtualnych totów, a potem gdy zszedłem na piętro pierwsze, zauważyłem, że Mateusz stoi i sobie rozmawia z Martyną na dole zamiast nam pomóc. Po 20 minut gdy tak stał i nic nie robił, zszedłem do niego i spytałem dlaczego nie przyjdzie do nas i nie pomoże z pierwszym piętrem. Odpowiedział dość chamsko, że nie będę mu mówił, co ma robić. Zatem poszedłem do kogoś, kto może mu "powiedzieć co ma robić", czyli do liderki Marysii. Powiedziałem, że żałuję, że wybrałem Mateusza na wsparcie, poprosiliśmy go o pomoc a on nam odmówił i teraz stoi i rozmawia z koleżanką. W tym czasie sytuacja na wieży na dwóch piętrach była bardzo zła, pierwsze i zerowe piętra były prawie puste a zostało nam niecała godzina po przerwie do końca zmiany i nie było szans byśmy tego we dwójkę, a nawet we trójkę ogarnęli. Ale dzięki pomocy kolegi z wieży A i w końcu pomocy Mateusza, po ostatniej przerwie udało nam się to zrobić. 16./17. Październik 2023r.
Następny dzień, mimo mojej interwencji u Marysi poprzedniego dnia, nasza relacja z Mateuszem została bez zmian. Pomyślałem, że spłynęło to po nim jak po kaczce. Jak bardzo się myliłem. Poprzedniego dnia nie było w pracy Borysa i postanowiłem wyjaśnić mu, o czym pisaliśmy na czacie na naszej wspólnej grupie. Gdy powiedziałem, że Mateusz zmusił mnie do pójścia do Marysi, jak to usłyszał, to strasznie się wciekł. Byłem w szoku. Leciały różne okropne słowa w moją stronę, w tym "spalę ci chatę". Wszyscy przy stoliku to słyszeli i nikt na takie groźby nawet nie zareagował. Zatkało mnie, poszliśmy do pracy. Na pierwszą przerwę i przerwę obiadową, Mateusz nie przyszedł do nas na kantynę. Było mi przykro z tej sytuacji, dlatego zaproponowałem, że na ostatnią przerwę pójdę na kantynę na wieży B, a reszta niech porozmawia z Mateuszem. Chciałem załagodzić jakoś sytuację, bo nie lubię być z kimś zwadzie. Nie wiem, co się dokładnie wydarzyło na tej przerwie, ale po przerwie na wieży B zaatakowała mnie Wiktoria K. Powiedziała, że stoi po stronie Mateusza i że mam go przeprosić. Próbowałem wytłumaczyć całą sytuację, ale nie chciała słuchać. Mimo wszystko wziąłem w sobie do serca jej słowa i chciałem w autobusie zagadać do niego. Zapytałem czy bardzo się gniewa a on na to : Nie odzywaj się więcej bo ci zajebię, jesteś chory psychicznie, powinieneś się leczyć i nie tylko ja tak uważam. Ze mną siedział nasz kolega Łukasz S., na jego słowa krzyknął : "Mateusz!". Bardzo się przeraziłem, bałem się, że jak wyjdę z autobusu, to naprawdę mnie pobije. Napisałem do Martyny, co się stało na przerwie, a ona że nigdy nie widziała w takim stanie Mateusza. Przeraziłem się jeszcze bardziej. Potem dodała, że może byśmy sobie dali po razie dla pojednania. Jestem przeciwny przemocy, więc taka porada według mnie była nie na miejscu. Zastanawiałem się, czy lepiej nie wysiąść na następnym przystanku, w tak wielkim strachu byłem. Na szczęście Łukasz i Mateusz wyszli i pobiegli na drugi autobus, a ja w pośpiechu uciekłem do samochodu. Po dodarciu do domu, jeszcze chwilę rozmawiałem, najpierw z Martyną, a potem z Geną, ale dwie osoby, które uważałem za przyjaciół, stanęli po stronie Mateusza, mimo gróźb w autobusie. Nie dość, że strach przed Mateuszem, to jeszcze moi znajomi, przyjaciele mnie opuścili. Byłem w wielkim stresie, napisałem na grupie Ziomeczki, że zawiodłem się na paru osobach i opuszczam grupę. Z tych emocji, stres i strach, nie mogłem spać, a nie mając z kim o tym porozmawiać, postanowiłem napisać do managera : Mateusza N., którego szczerze mówiąc wtedy mało lubiłem. Opisałem mu na komunikatorze Chime całą sytuację, od lenistwa na totach po groźbach w autobusie i opuszczeniu przez znajomych. Odpisał, że porozmawiamy o tym jak przyjdę do pracy.
Następne dni aż do 20.12.2023r.
Od tego wtorku do niedzieli prawie całe dni przeleżałem w wielkim stresie, strachu, można też powiedzieć traumie w łóżku. W czwartek 19.10.2023r. postanowiłem napisać do Małgorzaty, którą także uważałem za przyjaciółką. Oczywiście od początku potępiła mnie za donos na Mateusza, a gdy nasza rozmowa zatoczyła koło i doszła do momentu, w którym wyjaśniłem, że nie miałem innego wyjścia, by pójść wtedy do Marysi, Gosia zmieniła strategię. Zaczęła wyciągać brudy z poprzednich sytuacji. Atakować, znęcać się nade mną psychicznie. Szkoda, że nie mam tych wiadomości, bo mógłbym to zgłosić do sądu. Nie dość, że już byłem w bardzo słabym stanie i napisałem do "przyjaciółki" o pomoc, to w zamian chciała mnie dobić. Jaki był jej cel? Złamać mnie do końca? Bym pomyślał o samobójstwie? Tego nigdy się zapewne nie dowiem. Od tamtej pory nie chciałem mieć z nią kontaktu. Przypomniała mi się sprawa Małgorzaty z Yulyą i Vadymem rok wcześniej. Przyjaźnili się. Małgorzata mówiła na spotkaniu we Wrocławiu, że to wina Vadyma i Yulyi o końcu ich znajomości. W bardzo ostrych słowach o nich wspominała. Ale postanowiłem mimo wszystko nadal się z nimi kolegować, szczególnie gdy sam na własne oczy zobaczyłem, jaka potrafi być okrutna. Zresztą w styczniu poznałem wersję Vadyma i Yulyi i była zgoła innej od przedstawionej przez Małgorzatę. W piątek przeżyłem pierwszą niebezpieczną sytuację, ból w klatce piersiowej. Bałem się, że to może być zawał serca z tego całego stresu, na szczęście minął. Wróciłem do pracy w niedzielę 22.10. Pracowałem na totach z Pawłem G., zwierzyłem się mu z całej tej sytuacji, ciągle powtarzał mi, bym nie przejmował się tym i jakoś się ułoży. Rozmowa z nim mi pomogła i byłem w stanie mimo ogromnego strachu i stresu, 23.10 przyjść do pracy. Gdy zobaczyłem Mateusza na przystanku, było ciężko, ale przywitałem się z resztą i zacząłem normalnie rozmawiać. Mateusz nie przejawiał żadnego zainteresowania podaniem ręki, przeproszenia czy rozmową ze mną. W tym tygodniu przestałem chodzić na wieżę A na kantynę. Nie chciałem jeszcze bardziej się stresować tą sytuacją, a i uważałem że i tak nie będzie chciał nikt ze mną rozmawiać. Na wieży B spotkałem i rozmawiałem z Łukaszem P., on był neutralny na tę sytuację. Zapytałem go, jaką wersję wydarzeń przedstawił Mateusz P. Dowiedziałem się, że wg Mateusza poszedłem bez powodu do Marysi na skargę. Szerzył oszczerstwa i oczerniającą wersję wydarzeń. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, ale takie czyny są mobbingiem w pracy. Dodatkowo tego dnia porozmawiałem z managerem Mateuszem N. Zapytał, czy chcę tę sprawę zgłosić do HR, ale widząc jak zareagowali znajomi na "donos" do liderki Marysi, postanowiłem powiedzieć, że dam szansę Mateuszowi P. Bo gdybym to zgłosił, to mogło by być jeszcze gorzej w pracy. Grupa Ziomeczki, a także Wiktoria, to co wtedy zrobiliście, jest to szantaż emocjonalny. W między czasie, nie pamiętam którego dnia, rozmawiałem przez Messenger z kolegą Robertem W. Byłem z nim tego roku w Aquaparku, nad morzem czy też w parku rozrywki. Myślałem, że może stanie po mojej stronie, ale nie spodziewałem się takich słów od niego: Ja będę siadał z Mateuszem, a ty siadaj gdzie indziej. Kolejny cios. Była jeszcze Martyna, z którą także nie rozmawiałem, a czułem największy ból, bo uważałem ją za przyjaciółkę. W środę niestety pracowała na wieży B. Gdy ją widziałem, czułem ogromny stres, a gdy do mnie zapytała o rzecz związaną z pracą, myślałem że zejdę na zawał. Dlatego by uniknąć tego stresu, jak widziałem ją z daleka, to wybierałem dłuższą drogę przez piętro niżej, byle nie doszło do spotkania. By nie cierpieć jeszcze bardziej. O dziwo następna dnia odezwała się do mnie na Messengerze. Mimo, że w połowie był to stek bzdur i obwiniania mojej osoby, postanowiłem skłamać i przyznać jej rację. Bo chciałem naprawić naszą relację. I wydaje mi się, że się udało, chociaż fragment o tym, że jeśli jeszcze raz coś takiego się zdarzy, to drugiej szansy nie dostanę, uważam to za przejaw szantażu psychicznego. Ale postanowiłem na przyjaźń z nią, by wyjść z tego dołka. I faktycznie, udało mi się. Wróciłem na kantynę na wieżę A, korzystając z nieobecności Mateusza i Borysa. Bardzo dobrze mi się szczególnie pisało z Martyną, dlatego uważam, że się mimo wszystko bardziej zaprzyjaźniliśmy. Ze względu na nią przeprosiłem Wiktorię, która z niewiadomego powodu, nie odzywała się do mnie. Przeprosiłem nawet Małgorzatę, chodź tak naprawdę wcale tego nie chciałem, ale dla dobra wspólnych relacji, szczególnie z Martyną, zrobiłem to. Gdy przyszedł po miesiącu Borys do pracy po L4, też do niego pierwszy powiedziałem cześć. Jednak któregoś dnia usłyszałem coś dziwnego z jego ust: "to teraz z nim rozmawiamy?". Czyli była umowa, by ze mną nie rozmawiać. Kto, dlaczego to zaproponował? W między czasie jakoś rozmawiałem z Martyną o mojej rozmowie z managerem Mateuszem, potwierdziła, że gdybym zgłosił sprawę do HR, to byłoby gorzej.
Któregoś dnia w grudniu, na jeden dzień wrócił Mateusz P. do pracy. Oczywiście bardzo tego dnia byłem zestresowany, zastanawiałem się co z wspólnymi przerwami na kantynie. Na krótkie nie przychodził, a na obiadowej siedział przy innym stoliku, postanowiłem go przywitać słowami "cześć Mateusz", w odpowiedzi dostałem : "do widzenia". I podzielił naszą paczkę, Patryk z Borysem usiedli z nim, a Martyna i Łukasz P. ze mną. Mimo nalegań Martyny, by chłopaki usiedli razem z nami, nie chcieli. 15. grudnia Martyna zaplanowała jeszcze jedno spotkanie we Wrocławiu. Pytała Mateusza, czy nie chciałby przyjść i zakopać ze mną topór wojenny, ale odmówił bądź się nie odezwał. Niestety na spotkaniu miała także pojawić się Wiktoria, z którą nie miałem dobrego kontaktu, bałem się, że będzie niezręcznie. Nie pisałem o niej wcześniej, ale na końcu zmiany dokuczała mi, mówiąc do mnie Dariusz i w niezbyt przyjemny sposób dotykając. A wcześniej Martynie powiedziałem, że nienawidzę, jak do mnie zwraca się pełnym imieniem i zawsze przedstawiam się jako Darek. Jednak miała za długi język i musiała to wypaplać Wiktorii. Byłem wkurzony na Martynę za to, jak również za wysłanie mi screena wiadomości od Wiktorii. Widać nie znała pojęcia prywatne rozmowy i wysyłała co chciała i do kogo chciała. Po tej sytuacji zacząłem powoli przestawać jej ufać. Chciałem przeprosin od Wiktorii za dokuczanie mi, ale oczywiście usłyszałem, że nie ma za co przepraszać i się nasz kontakt z Wiktorią jeszcze bardziej pogorszył. Postanowiłem ją na spotkaniu ignorować. Chociaż szczerze, powinienem zrezygnować z uczestnictwa. W niedzielę 17.12.2023r., podczas rozmowy z Martynę, przyznałem że znowu czuję radość z przychodzenia do pracy. Wymieniłem ile kolegów i koleżanek mam pracy, atmosfera była bardzo dobra, a szczególnie mimo wszystko uważałem Martynę za najlepszą przyjaciółkę. I nawet w formie trochę poważnym, trochę żartu napisałem podanie o przyjęcie mnie z powrotem do grupy Ziomeczków na Messengerze. Ale przez groźbę Mateusza na grupie, została odrzucona. Napisał, że jeśli ja dojdę, to on odejdzie z grupy. Mimo, że nie udzielał się, a ja bym na pewno się odzywał, to jego szantaż zadziałał chociażby na Martynę.. Byłem zły na nią, że tak bardzo przejmuje się zdaniem takiego gbura, ale by nie psuć relacji, odpuściłem.
Część druga - prawdziwe oblicze Martyny K.
20.12.2023r.
Byłem niewyspany, poprzedniego dnia z tego powodu wziąłem urlop na żądanie. Przejście z nocek na dniówki zawsze były dla mnie trudne, ale tutaj w między czasie doszło spotkanie w piątek wieczorem, które posypało mój system spania. Tego dnia ostatni raz miałem się widzieć z Martyną w tym roku kalendarzowym, dlatego bardzo chciałem po zakończonej zmianie, spotkać się z nią w drodze do autobusu i życzyć jej Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. Nie chciałem jej przeszkadzać, pisząc podczas tego okresu. Z nieznanego mi powodu, Martyna odrzuciła tę opcję spotkania. Nie wiedziałem o co chodzi, inni pracownicy, którzy nawet się nie przyjaźnią, a kolegują, idą razem do autobusu, więc czemu raz w roku nie mogłaby poświęcić tej jednej minuty. Wkurzyła mnie ta sytuacja, że zawsze musi być tak jak ona chce, a było wcześniej tych sytuacji sporo. Nigdy nie szła na kompromis, podczas gdy ja często dla dobra relacji, odpuszczałem. Coś pękło i stwierdziłem, że mam dość takiej jednostronnej przyjaźni. Za dużo tego było w ostatnich dniach. Plus zmęczenie, niewyspanie. Napisałem jej, że mam dość takiej przyjaźni i zablokowałem na Messengerze. Chciałem przemyśleć wszystko, poszukać najlepszej opcji dla tej sytuacji.
21.12.2023r.
Poszedłem rano do pracy, było mi ciężko, nie spodziewałem się, że takie doła złapię przez tą sytuację. Jednak kolega z totów, Grzesiu potrafił mi poprawić nastrój. Dzięki temu postanowiłem zachować się jak zawsze czyli napisałem szczerze do Martyny, co mi się nie podobało w jej zachowaniu. Miałem nadzieję, że dojdzie do rozmowy, obali moje zarzuty i uda się nadal przyjaźnić. Jednak to było pobożne życzenie. To co napisała w odpowiedzi, pamiętam do dzisiaj. "Masz za mało problemów? To Ci je narobię. Opowiem o wszystkim innym, by zobaczyli jaki jesteś, by się z Ciebie mogli pośmiać" ... (nie pamiętam co było tutaj jeszcze) "Jesteś chory psychicznie i powinieneś się leczyć". Czy wcześniej już tego przypadkiem nie słyszałem? Czytałem jej słowa i dobiły mnie. Zacząłem płakać w autobusie pracowniczym i pomyślałem, że jak wysiądę, to rozbiję się samochodem o jakieś drzewo. Takie myśli mi przeleciały po tych zdaniach. Prosiłem ją, by tego nie robiła, bo będę musiał zmienić zmianę, pójść do psychiatry i/albo zwolnić się. Jednak ona nie miała litości. Jak powiedziała, tak zrobiła, wysłała jakiś fragment mojej wiadomości na grupie Ziomeczki, przez co np. Borys 27.12 na początku zmiany pracy totalnie zignorował. Kolejne dni...
22. lub 23. grudnia napisałem o tym wszystkim Łukaszowi P, że Martyna takie coś napisała i miałem przez to myśli samobójcze. Prosił, bym wysłał screena tej wiadomości, jednak nie udostępniam nikomu takich rzeczy. Dla mnie prywatne wiadomości są prywatne.
27. grudnia podczas zmiany po reakcji Borysa, napisałem do Łukasza P. lub Geny czy naprawdę Martyna wysłała wiadomość na grupę, on to potwierdził. Mimo wszystko w następnych dniach próbowałem porozmawiać o tym z Martyną, niestety nie widziała w swoim zachowaniu nic złego. Nie wiem dlaczego, ale 28 grudnia zrobiłem dla niej nawet kartkę dla najdroższej przyjaciółki i dałem jej 2. stycznia, ale wiedziałem, że jest ona bez sensu i nic z tego już nie będzie. Szkoda mi było ją po prostu wyrzucić. Przestałem chodzić na wieżę A, po tych słowach i czynie Martyny miałem ogromną traumę. Na sam jej widok dostawałem ataku stresu/strachu. Miała duży wpływ na innych ludzi, co w następnym dniach odczułem.
Napisałem również do Borysa, że chcę z nim nadal się kolegować, a sprawa z Martyną to nasza prywatna. Od Geny wiem, że tego sms-a wrzucił na grupę Ziomeczki, a mi odpisał tylko: nie, dziękuję.
14. stycznia nie było ani Martyny, ani Mateusza w pracy. Poszedłem na wieżę A na kantynę, na pewno usiadłem z Patrykiem, nie pamiętam z kim jeszcze. Spotkałem tam też 3 koleżanki Martyny, Emilkę, Marlenę i Annę. Nie powiedziały mi cześć, patrzyły na mnie, jakbym zrobił coś bardzo złego. Domyśliłem się, że Martyna musiała im jakieś okropne rzeczy na mój temat naopowiadać. Od tamtej pory postanowiłem już nie chodzić na wieżę A. Nie wiem czy akurat tego dnia, ale podjąłem decyzję o zmiany zmianę na przeciwną.
Dwa dni później, na początku zmiany zapytałem managera Patryka S., czy pozwoli mi przejść na przeciwną zmianę, odpowiedział że nie ma sprawy, natomiast Marysia wyskoczyła, że ona będzie robiła problemy. Później, gdy szedłem na obiad, niedaleko z przeciwnej strony szli Martyna z Borysem. Oczywiście jak można się domyślić, zignorowali mnie. W większym niż zawsze stresie zjadłem i uciekłem na wieżę B. Od nowego roku praktycznie zawsze jadłem sam, nikt do mnie ze starych znajomych nigdy się nie dosiadł. Po około pół godziny po przerwie dostałem załamania nerwowego. Nie mogłem pracować. Po jakieś chwili poszedłem do Vadima i zamieniłem się z nim na odbieraniu pojemników (dzięki za to). Tam trochę się uspokoiłem i na ostatniej przerwie poszedłem do Marysi i powiedziałem, że miałem załamanie w pracy i po części opowiedziałem o sytuacji z Martyną i przez to muszę zmienić zmianę na przeciwną. Obiecałem jej, że jak poczuję się lepiej, to wrócę. W zamian dostałem zapewnienie, że zawsze będę miał miejsce na totach. Pod koniec zmiany o całej sytuacji opowiedziałem Grzesiowi, natomiast następnego dnia porozmawiałem o tym wszystkim z Vadymem, a on przekazał o wszystkim także żonie Yulyi.
28. stycznia podczas zmiany, Marysia potrzebowała wsparcia do przypilnowania wysyłki i wyciągnęła do pomocy Martynę na wieży B. Jak tylko ją zobaczyłem sparaliżowało mnie, dostałem ataku stresu, cały się trząsłem i nie mogłem kontynuować za bardzo pracy. Najpierw pomyślałem o pójściu do medyka po środki uspokajające, ale poszedłem do Marysi i poprosiłem bym mógł pójść na wieżę A na odbieranie totów a Jarek (kolega z totów) pójdzie na wieżę B. Zgodziła się. Po tym jak Martyna była na wieży B oraz Jarek, który chyba powiedział innym, że Darek źle się poczuł, Martyna coś naopowiadała na mój temat wieży B. Jak odchodziłem 31. stycznia i żegnałem się z ludźmi, to Marianna powiedziała, czy zmieniam zmianę przez to co o mnie ludzie mówią. Nie wiedziałem co o mnie mówią. Mogę się domyślać, że coś w stylu Darek jest chory psychicznie.
Ogólnie w styczniu było mi bardzo ciężko chodzić do pracy, myślę, że byłem w głębokiej depresji. Ale cały czas liczyła na mnie liderka Marysia, dlatego nie chcąc jej zawieść, przyjeżdżałem do Amazona.
Następne miesiące, próba powrotu i zaczęcie leczenia psychiatrycznego
Gdy zmieniałem zmianę, praktycznie od razu poczułem się lepiej. Miałem tam dobrego kolegę Piotrka, dzięki którego nie byłem za bardzo samotny na przeciwnej zmianie.
W okolicach 20. lutego postanowiłem spróbować porozmawiać z Martyną przez Messengerem. Rozmowa szła ciężko, cały czas próbowała mi wcisnąć swoje głupoty, aż odechciewało się to czytać. Jednak udało mi się po dłuższej wymianie zdań, by zrozumiała, że prywatne rozmowy zachowuje się dla siebie. Niestety, następnego dnia po raz kolejny doszło do zgrzytu i ponownie napisała, bym się więcej nie odzywał. Bardzo mnie to znowu zabolało. 27. lutego napisała ostatnie wiadomości, w którym przyznała, że była podła, nawet przeprosiła, oznajmiła że nie chce więcej kontynuować rozmów na ten temat i ma nadzieję, że znajdę życzliwych ludzi, którzy mi pomogą. To tak jakby złodziej ukradł 10tys. zł. przeprosił i powiedział, że ma nadzieję, że znajdą się życzliwi ludzi, którzy wam pomogą, a sam nie oddał ukradzionych pieniędzy. Tyle były warte te przeprosiny, o ile nie były na zasadzie, nie odzywaj się do mnie więcej, daj sobie spokój.
W międzyczasie odkryłem w internecie pojęcie: Wysoka wrażliwość. I po przeprowadzeniu testu w internecie, wyszło, że ją mam, co tłumaczyło też innych rzeczy, jak np. dlaczego w klubie, gdy gra muzyka, źle się czuję i ciężko mi usłyszeć jak ktoś coś mówi. Zrozumiałem, że to przez to też tak wszystko przeżywam, analizuję i ciężko mi ruszyć do przodu.
W marcu chyba tylko jedną rzecz warto wspomnieć, wkurzyłem się na Łukasza P. Nie pamiętam co mu wtedy napisałem, ale czułem się zraniony i nie chciałem z nim kontaktu.
W kwietniu wróciłem na moją zmianę. Niestety był już plan i nie wróciłem na toty. Marysia była od lutego na L4. Podczas drugiego dnia pickowania, gdy czułem, że nic względem stycznia się nie zmieniło, a nawet jest gorzej, dostałem kolejnego załamania psychicznego, popłakałem się w alejce. Udało mi się dociągnąć jakoś do końca zmiany, ale po tej sytuacji, postanowiłem skonsultować się z psychiatrą i zacząć leczenie. Poszedłem na pierwszy miesiąc zwolnienia lekarskiego. Również dowiedziałem coś istotnego od lekarza: jestem ofiarą mobbingu w pracy. Cały czas myślałem, że jest to sprawa prywatna.
Gdy wróciłem w maju, czułem się początkowo lepiej, jednak w połowie tygodnia znowu złapałem doła. Dodatkowo w czwartek, 9.05.2024r., napisałem do Łukasza P, że póki co strasznie stresuję się na jego widok i poprosiłem o brak kontaktu, aż będę gotowy. Niestety, nie posłuchał mojej prośby i podczas obiadu dosiadł się koło mnie, gdy siedziałem i rozmawiałem z Pavlem . Szybko w stresie zjadłem i poszedłem na kantynę na wieżę A. Potem napisałem do Łukasza, dlaczego mimo prośby usiadł koło mnie, w odpowiedzi dostałem, że jeśli mi to przeszkadza, to mam siadać gdzie indziej. Zezłościłem się, nie chciałem z nim więcej rozmawiać. Umówiłem się również na kolejną konsultację z psychiatrą, bo po tym wszystko znowu czułem się gorzej.
13. maja przez pójściem na kolejne L4, poprosiłem liderkę Magdę, czy mogę być z Grzesiem na totach tego dnia. Zgodziła się i mnie podmieniła za Pavlo, czym chyba Yulyę (awansowała na liderkę) oraz Pavlo wkurzyłem, bo przestali się od tamtej pory do mnie odzywać w pracy. Pavlo później zablokował mnie na Messengerze, a jak w czerwcu zapytałem na Chime, co się stało, to mi nie odpisał. Czy sytuacja z 13. maja był prawdziwym powodem? Czy ktoś inny za tym stał? Do dnia dzisiejszego nie wiem.
14. maja o sytuacji z Mateuszem P. i Martyną K. i podejrzeniu o mobbing w pracy napisałem do managera Patryka. Do mojego powrotu, 16. czerwca, nie odezwał się na Chime, tylko dopiero w pracy, gdy podszedłem do biurka, poruszył ten temat. Jednak nie porozmawiał ze mną od razu, bo jak stwierdził, jest ciężki dzień i nie ma czasu na to.
16. czerwca to również nieprzyjemny dzień w pracy dla mnie, pracowałem na wieży A i spotykałem parę razy Martynę. Niestety, ale na jej widok dostawałem ataku stresu/strachu i potrzebowałem kilku minut, by się w alejce uspokoić. Odruch obronny organizmu przed hm znęcaniem psychicznym?
Po tym dniu po raz kolejny umówiłem się na konsultację z lekarzem i pójście na L4, ale tylko na dwa tygodnie. Za krótko.
W między czasie szukałem pomocy u inny osób. W połowie czerwca dołączyłem do grupy na Facebooku zrzeszającą pracowników Amazon i opisałem tam całą sytuację. Ale nie otrzymałem żadnej pomocy. 18. czerwca napisałem także wiadomość przez HR Case (w aplikacji amazońskiej można tam zgłosić sprawę do HR) i opisałem pokrótce moją sytuacją, podejrzenie o mobbing i prośba o pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji. Niestety, zostałem zignorowany i HR Case został zamknięty bez żadnej odpowiedzi.
30. czerwca po powrocie było chyba w miarę ok, nie pamiętam szczerze nic z tego dnia oprócz tego, że byłem na totach na B.
Następnego dnia poszedłem i usiadłem na kantynie przed wieżą A. Nikt do mnie się nie odezwał, nikt nie powiedział nawet cześć. Następnie na stand-upie (początek zmiany, na której manager/lider przekazuje parę informacji), stanąłem po jednej stronie, reszta z dużym dystansem ode mnie po drugiej stronie. Przede mną stanął Pavlo, ale jak mnie zobaczył, miał taką minę, jakbym mu zrobił coś bardzo złego. Przerażające to było, nie mogłem wytrzymać tego napięcia ignorowania przez wszystkich i chciałem poprosić Yulyę o przepięcie mnie na wieżę B. Ale ona także z jakiegoś powodu mnie ignorowała, nawet cześć nie chciała powiedzieć, więc poszedłem do liderki na wieży B. Podczas pickowania na 3. piętrze, spotkałem Pavlo. To było już dla mnie za dużo, rozpłakałem się w alejce i udałem się do managera Patryka poprosić o pójście do medyka. Spytał, czy chcę porozmawiać o całej tej sytuacji z Martyną i Mateuszem, a ja ze łzami w oczach, że jak wrócę po środkach uspokajających. Po 20-30 minutach po jakieś tabletce uspokoiłem się i opowiedziałem o całej sytuacji managerowi. On zasugerował, bym napisał wszystko ze szczegółami i datami i złożył do HR. Tak też postąpiłem. 2. lipca w nocy napisałem 7 stron A4. 3. lipca złożyłem dokumenty w HR pomoc. Przed tym w domu napisałem jeszcze do Łukasza P., czy on lub Martyna nie chcą jednak porozmawiać ze mną, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. Przed startem zmiany zobaczyłem Martynę w towarzystwie Wiktorii, poszedłem szybko na kantynę, ale miałem dość stresu, jakiego doświadczałem przez to wszystko w pracy i po około trzech godzinach zwolniłem się do domu. Od następnego tygodnia miałem ponownie się przenieść na zmianę przeciwną.
Okres lipiec - październik, czyli walka ze sobą i z obojętnością działu HR
W okolicach 10. lipca, napisałem na Chime do managera Patryka, czy coś wie na temat mojej skargi złożonej w HR. Oczywiście, zignorował mnie i nie dostałem od niego żadnej wiadomości. HR także milczał. Rozmawiałem z Geną na temat sytuacji, dlaczego się nie odzywa, a także o tym, że złożyłem pismo w pracy. Skrytykował, potępił mnie za to, stanął po stronie Martyny i Mateusza. Kolejny "przyjaciel" przeszedł na ich stronę. Załamało mnie to jeszcze bardziej. Stwierdziłem, że nie ma sensu na kontakt z kimkolwiek z Amazona, napisałem to do Geny i Łukasza P. po czym zablokowałem i usunąłem wszystkie kontakty. Czułem się coraz gorzej, czego kulminacja nadeszła 21.07.2024r. Byłem sam w mieszkaniu, rozmyślałem o popełnieniu samobójstwa. Przypadkiem kolega, którego znam z czasu studiów, stwierdził po wczorajszej rozmowie, że mogę to planować i zadzwonił na policję. Byłem w wielkim szoku jak zapukali do moich drzwi, następnie po dłuższym oczekiwaniu, przewieźli mnie do szpitala psychiatrycznego. To był chyba impuls to działania. Postanowiłem się nie poddawać i walczyć w Amazonie o sprawiedliwość.
25.07 napisałem HR Case, co w sprawie mojej skargi. Odzwonili następnego dnia, że muszę wypełnić jakiś oficjalny dokument o mobbing w pracy. Przysłali mi w języku angielski (!), wypełniłem i odesłałem.
Następnie 14.08., po zakończeniu kolejnego zwolnienia lekarskiego, otrzymałem telefon od pracownika HR, który powiedział mi, że moja sprawa nie ma charakteru mobbingu. Byłem w szoku i podłamałem się ponownie. Ale na szczęście dość szybko wróciłem do siebie, do dalszej walki.
Napisałem skargę do Inspekcji Pracy. Po powrocie we wrześniu, 10.09. napisałem
We wrześniu wróciłem do pracy. Postanowiłem napisać 10.09. kolejną skargę o mobbing, tym razem jak przysłowiowym idiotom. Wysłałem parę stron z "PRACOWNIK WOBEC MOBBINGU DRUK 19", dokument z Państwowej Inspekcji Pracy opisujący te zjawisko w pracy. W punktach wymieniłem następujące zachowania: (jest to dokładna treść pisma wysłanego do firmy Amazon, jedynie nazwiska usunąłem)
Pan Mateusz P.:
- grożenie pobicia w autobusie pracowniczym oraz wyzywanie mojej osoby od chorej psychicznej;
- brak przeprosin czy wyjaśnienia tej sprawy, strach i stres na jego widok na przystanku, w autobusie pracowniczym czy też w pracy trwał przez miesiące przez co pogłębiały się u mnie stany lękowe;
- rozgłaszanie nieprawdziwych, oczerniających mnie informacji w pracy o wydarzeniach które miały miejsce w pracy (dokładnie opisałem je 03.07.2024r. w złożonym w HR Pomoc dokumencie), skutkiem jego działań było pogorszenie bądź zniszczenie relacji z innymi pracownikami, (wpływanie na relacje pracownika z innymi pracownikami jest mobbingiem w pracy),
- zrobienie z ofiary mobbingu winną, a z samemu siebie ofiarą danej sytuacji;
Pani Martyna K.:
- po sytuacji w autobusie pracowniczym z Mateuszem P, zwróciłem się do niej o pomoc w tej sprawie (uważałem ją za przyjaciółkę), w odpowiedzi dostałem informacje, że nie widziała Mateusza w takim stanie, czym pogorszyła moje obawy dotyczące gróźb oraz zachęcała do przemocy, pisząc “może dacie sobie po razie dla wyjaśnienia sprawy”;
- po kłótni 20/21 grudnia 2023r. zagroziła na Messengerze, że wszystkim powie (głównie osobom w pracy), jaką jestem złą osobą i żeby ze mnie się pośmiały, również wyzwała mnie od osoby chorej psychicznej (co prawda ta rzecz miała miejsce poza pracą ale następny punkt jest z tym powiązany i ma już związek z pracą)’
- zrealizowanie gróźb i po 21 grudnia wysłanie fragmentu wiadomości z Messengerze do wspólnych znajomych z pracy, by mnie ośmieszyć i oczernić;
- po Nowym Roku rozgłaszanie złych informacji na mój temat w pracy, przez co prawie wszyscy pracownicy z wieży A mnie ignorowali, brak kontaktu, chociażby zwykłego “cześć”, dziwne spojrzenia, niechęć do mojej osoby (tak jak w przypadku Pana Mateusza, wpływanie na relacje z innymi pracownikami jest mobbingiem w pracy);
- 27. lutego potwierdziła na Messengerze, że była podłą osobą, za co napisała słowo przepraszam, jednak sprawę nie chciała wyjaśnić ani ze mną ani z innymi pracownikami, wskutek czego relacje z innymi pracownikami nie poprawiły się
- strach i stres na widok Pani Martyny w miejscu w pracy, co wiązało nawet z załamaniem psychicznym podczas pracy (o czym zgłosiłem w styczniu Liderce Marii dwukrotnie, a 01.07.2024r. Managerowi Patrykowi, co wiązało się tego dnia z wizytą u medyka).
A oto odpowiedź komisji antymobbingowej, utworzonej 18.09.2024r.
Szanowna Komisja, pani Karolino, Saro i Wojciechu, gdzie argumenty przeciwko moim oskarżeniom? Ta odpowiedź to kpina z człowieka, z ofiary mobbingu. Dlaczego staracie się zatuszować tę sprawę? Dlaczego chronicie mobberów? Napisałem w mailu do Pani Karoliny, Senior Manager z katowickiego Amazona o komentarz i uzasadnienie, oczywiście nie dostałem żadnej odpowiedzi. Dowiem się u radcy prawnej i/lub prawnika, czy mogę Was o to oskarżyć osobno w sądzie.
Kolejny żart, to raport jaki mi przysłała pani Karolina ze spotkania z komisją, które odbyło się 07.10. Wiele rzeczy się nie zgadzało, brak spójności czy kolejności wydarzeń. Jakby było napisane na kolanie.
25.09. napisałem pismo do Amazona, w którym żądałem odpowiedzi i wyjaśnień:
"Dlatego ponownie proszę do końca mojego urlopu wypoczynkowego, tj. 05.10.2024r. o pismo, w którym:
- otrzymam uzasadnienie odnośnie mojej pierwszej skargi złożonej 03.07.2024r.;
- wyjaśnienia, dlaczego po raz kolejny nie otrzymałem żadnej odpowiedzi na HR Case’y (18 czerwca zgłosiłem sprawę mobbingu przez HR Case i także nie otrzymałem żadnej odpowiedzi);
- podstawę prawną, na której mam obowiązek zachowania poufności w sprawie mobbingu w pracy
- przebieg i decyzję dotyczącej mojej ponownej skargi o mobbing w pracy;
- odpowiedź, czy od października mogę zmienić etat z połowy etatu na pełny i oraz zmianę zmiany na PL5ARED - moja zmiana macierzysta. "
A oto odpowiedź:
Liczę też, że może któreś media zainteresują się tą sprawę i w jakiś sposób pomogą mi swoim naciskiem o komentarz i udzieleniu odpowiedzi przez firmę Amazon.
A ja mam nadzieję, że starczy mi sił, by dowieźć tę sprawę do końca.
Chciałbym dodać, że miałem zamiar w historii napisać imiona i nazwiska wszystkich osób, natomiast możliwe byłyby pozwy od wielu osób ze względu na ochronę danych osobowych, dlatego też po konsultacji postanowiłem użyć tylko imion i pierwszej litery nazwiska. Jeśli jednak sytuacja mnie do tego zmusi, wszystkie nazwiska udostępnię.
Oświadczenie: Wszystkie opisane przeze mnie wydarzenia są w 100% prawdziwe.
Komentarze
Prześlij komentarz